Za dziecka uznawałem francuskie marki aut za dziwaczne, choć intrygujące. Były to czasy fascynującego pojedynku Pettera Solberga w Subaru oraz Sebastiana Loeba w Citroenie. Mimo wielkiego zamiłowania do WRC i ikonicznej Xsary w czerwono-niebieskim malowaniu, nie mogłem się przekonać do większości aut z gamy tak Citroena, jak i Peugeota. Z czasem poznałem dziedzictwo obu tych marek i był to moment, w którym zmieniłem swoje zdanie na temat motoryzacji znad Sekwany. Zrozumiałem, że u francuzów kolor biały może być z powodzeniem odcieniem magenty i nic nie stoi na przeszkodzie by czerń, tak naprawdę określić peridotem. A co ważniejsze – to nic złego.
I oto nadjeżdża on – nowy Citroen C5. A w zasadzie to C5X – najnowsze kombi, sedan i SUV w jednym*. Spodziewam się także, że potrafi zatańczyć, zaklaskać, a na koniec wypiecze nam croissanty. W ciągu doby w internecie powstało sporo tekstów, które mówią, że ten samochód jest nijaki i próbuje być wszystkim, a to mu raczej nie wyjdzie i niewielu widzi sukces tego auta. Jak dla mnie C5X jest dokładnie tym, czego od Citroena powinno się oczekiwać!
*szczerze to nawet nie rozumiem skąd cała branża dziennikarska bierze te rewelacje dotyczące tego, że nowy C5X jest „wszystkim w jednym”.
Citroen C5X zdaje się być „prawdziwym” Citroenem
Model C5 wcale nie ma jakiegoś wielkiego dziedzictwa. Powstały raptem dwie odsłony tego samochodu i obie były takimi francuskimi Passatami z fajnym zawiasem i różnymi bajerami. Po zakończeniu produkcji drugiej generacji w 2017 roku, na rynku pojawiło się coś, co Francuzi nazwali C5 AirCross. Brzmi jak uterenowione C5? Nic z tego – AirCross to w zasadzie rodzinny crossover. Można powiedzieć zatem, że przez 3-4 lata Citroen nie miał flagowca, podczas gdy Peugeot całkiem zgrabnie sobie poradził z kiepskim wizerunkiem poprzednich generacji modelem 508 – który wygląda rewelacyjnie. I fakt – jest DS, ale mimo szczerych chęci, wszystkie te wyodrębnione marki nie są jeszcze w stanie zastąpić części ofert swoich „matek”.
Citroen kojarzy mi się bezwzględnie z nietypowymi karoseriami, szalonymi pomysłami i hydro-pneumatycznym zawieszeniem najwyższego komfortu i taki właśnie zdaje się być C5X. Przywodzi nawet na myśl model C6, który także miał bardzo nietypową linię – maska wyglądała jakby skrywała naprawdę duży silnik, podczas gdy klapa bagażnika była – po prostu była. I przed niemal dwiema dekadami także było ciężko z kategoryzowaniem tego modelu, tak jak dziś jest problem z C5X.
Na rynku motoryzacyjnym zmieniło się jednak wiele. Mustang stał się elektrycznym crossoverem, Ford Puma z hatchbacka także stał się crossoverem – takich przykładów jest cała masa. I takie okoliczności zdają się być niemalże idealne dla Citroena, który zawsze konwenanse dotyczące bryły miał gdzieś. Dzisiejszy rynek z entuzjazmem potrafi przyjąć pomysły, które jeszcze 15 lat temu by nie przeszły. Gdyby próbować postawić wygląd C5X obok jakichś aut – na pewno można szukać w Porsche Cross Turismo czy choćby chińskim nowym aucie Zeekr 001.
Citroen C5X – wideo promocyjne producenta
Citroen C5X – co oferuje?
C5X to samochód dłuży, ale nie za duży. Ma 4805 mm długości, 1865 mm szerokości i 1485 mm wysokości. Wszystko jest więc w normie. Warto zaznaczyć, że zaprezentowanemu autu naprawdę blisko kształtem do konceptu z 2016 roku – Citroena CXPerience. Bagażnik ma 545 litrów, oczywiście do linii okien – ze względu na kształt klapy powyżej linii z niektórymi bagażami może być ciężko.
Niestety niewiele wiemy o silnikach, a z tymi u francuzów w ostatnich latach bywa „mizernie”. Wiemy natomiast, że powstanie hybryda plug-in o mocy 225 koni mechanicznych z zasięgiem około 50 km w trybie elektrycznym – samochód w wariancie PHEV ma rzekomo poruszać się z prędkością maksymalną 135 km/h. W obliczu wchodzącej normy emisji spalin EURO 7 zaskakujące jest, że wciąż nie potwierdzono w pełni elektrycznej wersji C5X, nie potwierdzono i nie wykluczono jak dotąd także żadnego diesla.
Na pokładzie znajdziemy Citroën Advanced Comfort, a wersji PHEV nawet aktywne zawieszenie – prawdopodobnie będzie bardzo dobre. W swoich działaniach marketingowych Citroen bardzo dużo mówi – a jakby inaczej – o wygodzie, fotelach i jedwabiście płynnej jeździe. C5X ma trafić do sprzedaży w drugiej połowie roku w Europie, a produkowany będzie w Chinach i stamtąd wysyłany. Nie jest to polityka podyktowana jedynie oszczędnościami, a raczej celem, jakim jest znalezienie na rynku chińskim największej liczby nabywców.
Pierwszy raz od naprawdę dawna pomyślałem sobie o Citroenie – „chciałbym takiego”.