Koreańczycy pokazują nowy samochód – Hyundai Kona N. Jak do tego doszło?! 20 lat temu na wieść o rozważaniach zakupu nowego Hyundaia, reakcją otoczenia często były śmiech i niedowierzanie. 10 lat temu było podobnie, gdy w ogóle poruszało się kwestię zakupu Hyundaia z innych pobudek niż rozsądek. Dziś koreański koncern w kilku segmentach rozdaje karty, a niebawem może poważnie wejść na grunt samochodów sportowych.
Hyundai Kona N – czyli w zasadzie co?
Koreański koncern ma już za sobą udane premiery usportowionych modeli – i30 N to całkiem solidny wóz. Gdyby tylko miał napęd na 4 koła, być może otwierałby zestawienia i rankingi. Za sukcesami modelu i20 N idą osiągnięcia w WRC. Wiem, wiem – wciąż nie ma widać na drogach sportowych Hyundaiów. Przebijają się głównie Fordy ST i Volkswageny R. Nie zapominajmy, że gdy Ford wypuszczał swojego pierwszego Focusa ST170, Hyundai ze swoją ofertą był gdzieś pomiędzy brzydkimi SUV-ami, a jeszcze brzydszymi hatchbackami.
Koreańczycy pokazali właśnie światu sportowy wariant modelu Kona. I jakkolwiek może brzmieć to zabawnie, to zabawne nie jest. Mamy już na rynku VW T-Roc R, Forda Pumę ST, nawet Mustang (Mach E) stał się już crossoverem. Świat tak pokochał SUV-y, że dzisiaj wszystko konwertuje się właśnie w takie samochody. Oczywiście nie byłoby to możliwe, gdyby nie postęp technologiczny – on sprawia, że duże i toporne auta „jakoś” jeżdżą. Skoro więc idea SUV-ów się przyjęła, to nie oceniamy z góry.
Hyundai Kona N – kolejny sportowy crossover?
Oczywiście znajdą się tacy (nawet wielu), którym zestawienie słów „sportowy” z „crossover” przez gardło nie przejdzie. Życie to nie sci-fi, a samochód jest narzędziem – które nie musi być wcale nudne i powolne. I jak w codzienności – dla jednego sportem będzie poranna przebieżka, a dla innego samotne regaty dookoła świata – zupełnie różne gatunki literackie, ale jedno i drugie podchodzi pod „sport”.
Z takim przesłaniem właśnie odbieramy model Hyundai Kona N. Samochód praktyczny, wyprodukowany przez markę, która zapisała się już w motoryzacyjnych folklorze jako rozsądna i solidna, który potrafi więcej niż rozpędzić się od 0 do 100 km/h w 10 sekund.
Wprawdzie nie znamy specyfikacji nowej Kony N, ale prawdopodobnie należy się spodziewać mocy w przedziale 250-300 KM spiętej z jakimś elektrycznym „boosterem”. Obecnie mamy dość niewiele mówiące zdjęcia, a te pokazują, że wariant N będzie niższy, szerszy. Będzie posiadał progi z czerwonym paskiem (sic!) – i, mimo że nie brzmi to rewolucyjnie, to nam się podoba. No i co trzeba zaznaczyć – tylny dyfuzor zjada wszystko, co do tej pory widzieliśmy w segmencie B, równie pasowałby do Audi RS o mocy 600 KM.
W ogóle jakoś tak już ostatnio się zrobiło, że europejska motoryzacja jest nieco nudnawa, a ta azjatycka – złapała wiatru w skrzydła. Wystarczy spojrzeć na nowe modele japońskiej Toyoty (Yaris/Corolla), koreańskiego Hyundaia (np. Tucson) czy wciąż egzotyczne auta chińskiego Lynk&Co. O nowej Konie N wiemy niewiele, poza tym, jak mniej więcej będzie wyglądać i, że w siłę rośnie określenie „hot-suv”. Wiemy także, że konkurencją ma być wspomniany T-Roc R i Puma ST.
Volkswagen T-Roc R – galeria